Brakowało mi powiewu świeżości. Gniłam w ciemnym pokoju na dwunastym piętrze, z widokiem na szare i przykryte kurzem miasto, bez możliwości zachłyśnięcia się powietrzem z powodu oblepionego gołębimi fekaliami balkonu. Pogoda za oknem ma na mnie zbyt duży wpływ. Czułam się dokładnie tak samo.
Zimno, ponuro, mokro, z towarzyszącym brakiem motywacji, chęci na cokolwiek.
Krótka, sporadycznie występująca,
Krótka, sporadycznie występująca,
zabarwiona pozytywnie chwila przykrywana była wręcz silniejszą, negatywną.
Marzyłam, by zakopać się głęboko pod kilka warstw ciepłej, życioodpornej kołdry,
zasnąć i obudzić się w całkowicie innej rzeczywistości. Zielonej, pachnącej, słonecznej.
Na szczęście, teraz jest lepiej. Wyszłam na powietrze. Dzięki dwójce, a nawet trójce wspaniałych osób, obudziłam się. Czuję wiosnę. Czuję chęć, by coś robić. Pobyt w geometrycznym środku Polski był istotnym wydarzeniem w tym roku. Powstało kilka, nie takich złych klatek. Zabawnie. Dodatkowo walczę z niesamowicie mobilną Holgą. Polubiłam.
Będzie lepiej, tak myślę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz